niedziela, 19 lutego 2012

Patrzcie i podziwiajcie

Koleżanka Moja Sympatyczna, vel Paczucha, ma hobby. Ma także brzydką pogodę i posprzątaną chałupę, co w prostym równaniu czyni - "Nie masz pomysłu na fotkę na bloga? To ci zrobię"
I zrobiła. Idealna. Pasująca wprost jak ulał do rzeczywistości.
Albowiem dokształcanie w wieku ***** równa się chaos i tak też wyglądam, jak na załączonym obrazku.
Dlatego notki są takie, jakie są.
Z lektur jestem w stanie jedynie czytać Monikę Szwaję, gdyż jej proza raczej nie wymaga głębokiego trawienia rzeczywistości, wystarczy mi wnikanie w zaburzenia psychiki ludzkiej na razie "z urzędu", żadne harlekiny nie wchodzą w grę, bo nie lubię.
Stosik zatek książkowy musi poczekać na lepsze czasy, jeszcze w ramach sado-maso zakupiłam dzisiaj "Uciec przed cieniem" Ewy Kopsik.
Kończę i idę wpatrywać się w języczki i podniebienia miękkie. Schematy znaczy. Artykulacji.
Nara

środa, 1 lutego 2012

Cel uświęca środki

Latem remontowaliśmy dach. Znaczy nie my, tylko mili panowie trzej małej z rodzinnej firmy, która nie korzystała z tak zwanej okazji powodzi i nie śpiewała klientom cen jak za mokre zboże.
Bo niektórzy właśnie sądzą, że pieniędzy z odszkodowań ludzie mają nie wiadomo ile, więc trzeba korzystać i skubać ila się da.
Na nasze szczęście wielka woda zatrzymała się pod przysłowiowym płotem, jednak było nie lada wyczynem zrobić sobie remont dachu za rozsądną cenę.
O rany, ale miałam nie o tym.... .
Więc ci panowie trzej czyniąc ten remont zrobili małe szkody, tłukąc między innymi kieliszki stojące w pudełku. Wielka to strata dla nas nie była, bo oprócz piwa w lecie od czasu do czasu, alkoholu do gęby nie bierzemy. Nie, żeby uprawiać jakąś filozofię życiową, że alkohol szkodzi, stacza człowieka, zubaża go psychicznie i finansowo, po prostu nie lubimy i już.
Ale nie zarzekamy sie jak gęś wody, że nigdy - przenigdy, więc czasami ktoś flaszkę czegoś przyniesie i się ją w miłym towarzystwie wysączy.
Małżonek osobisty pomógł sąsiadowi, ojcu mojej koleżanki i ten zakupił nam we wdzięczności radosnej butelkę sangrii. Fajnie, nawet lubimy takową od czasu do czasu....
Tylko gdzie są kieliszki.... . Nie ma kieliszków. Bo się stłukły. No to pijemy w szklankach - jak na mecie.
Przychodzi w ten wieczór moja mama i od razu w progu mdleje z wrażenia.
Dżisas Krajs! Wino w szklankach!
- Nie mamy kieliszków, bo się przy remoncie potłukły
- Ale w SZKLANKACH"?! Nie możesz sobie kupić kieliszków do wina?
- Po co, jak pijemy wino raz na ruski rok? Nie ma sensu wydawać pieniędzy na coś, czego się potem nie używa.
"Stuk, stuk w czoło" - odpowiedziało mi wymownie.

Nastały moje osiemnaste urodziny.
Zgadnijcie jaki dostałam prezent od Mamusi.
Kieliszki do wina?
No ale po co mi one, przecież bla, bla, bla..........






-